Wizje tworzą rzeczywistość, zbłąkane myśli w środku nocy, gdy za ścianą sąsiedzi świętują Boże Narodzenie. Wszystko idzie swoim rytmem, i tylko ja próbuję uchwycić to, co jest poza mną. Nie jestem człowiekiem, dającym się łatwo porwać świątecznej euforii; moje myśli, jak zawsze, błądzą między tym, co było, a co ma dopiero nadejść, a może tym, co nie nadejdzie. Trochę w tym wszystkim jest niedosytu, ironii losu, albo sam nawet nie wiem czego. Za ścianą 'Cicha noc’ śpiewana po czwartym toaście, o dziwo, bez większego fałszowania, tylko jakby zaburzająca mój tok myślenia, pochylonego nad kreśleniem kolejnego obrazu, który łączy to, co realne, z wytworem mojej wyobraźni. A przecież moje wizje tak szybko ulatniają się z mojej głowy.
Ale w tym wszystkim jest coś pięknego. Jest w tym jakaś nadzieja, że może, tylko może, te wizje, które snuję pomiędzy kolejnymi toastami sąsiadów, mogą kiedyś znaleźć swoje miejsce w mojej rzeczywistości, w moim życiu. Bo przecież JESTEM.